czwartek, 1 maja 2014

Chapter Three ~Dear Diary, Supernatural~


        Dear Diary!




"Wielu ludzi wkracza w nasze życie zupełnie przypadkowo. Niektórzy pojawiają się na kilka dni, inni niekiedy nawet na kilka godzin. Nieliczni zostają z nami na zawsze.."


CZYTAJ DALEJ!


~*~

- Damon.. - Zaczął Stefan, wyglądał na zaskoczonego również jak ja. Spojrzał na mnie z zapytaniem, ale nie mogłam się odezwać, znów paraliżował mnie strach. - To wy się znacie? - Jego wzrok znowu stanął na chłopaku, opierającego się o framugę drzwi z szklanką w prawej ręce. 
- Mhm, taki jeden mały numerek w lesie, nic wielkiego. - Pokazał swoje białe zęby i uniósł jedną brew. Do Stefana te słowa doszły zdecydowanie szybciej niż do mnie. Obrócił się by móc mieć mnie i jego w zasięgu wzroku. - Caroline? 
- Coo? To nie prawda.. - Zaczęłam wymachiwać rękami. Czułam jak strach zamienia się w złość.  - To.. to on, tak, jestem tego pewna, to on rzucił się na mnie w lesie.. - Dotknęłam miejsca ugryzienia i skierowałam swój lodowaty wzrok na Damona, ale cała ta sytuacja najwyraźniej go bawiła.
- Mrrr.. - Próbował zamruczeć jak kto, ale zbytnio mu to nie wszyło. Czułam jak rozbiera mnie samymi oczami, czy to dobrze? Nie, pff, co ja mówię, oczywiście że nie. Kiedy jeszcze raz mrugnął do mnie, nie wytrzymałam. Jednym ruchem dłoni uderzyłam go prosto w lewy policzek. Chyba zabolało mnie to bardziej niż jego. Jednak za nim zdołałam się wycofać, poczułam klamkę wbijającą się w moje plecy, i oddech na moim czole, mokrym od potu. Mężczyzna przyciskał mnie co raz mocniej do drzwi. - Spróbuj tego jeszcze raz, złotowłosa.
- Damon, zostaw ją w spokoju. - Stefan znowu stanął w mojej obronie. Nie wiem czy powinnam mu podziękować, czy nawrzeszczeć na niego. Gdy z powrotem otworzyłam oczy, chłopaka w skórzanej kurtce już nie było, a ja z trudem łapałam wdech.
- Choć, musisz w końcu poznać prawdę. - Oh, poważnie, dziękuję że tak wcześnie...

~*~
 Dzień później
Nie uwierzyłam w ani jedno słowo Stefana. Że niby wampiry? Bez przesady ja nie jestem dzieckiem, te bajki to sobie może wciskać komuś innemu, tak? A na to co to było, na pewno jest jakieś inne racjonalne wytłumaczenie.
No nic, ale ze świadomością, że chłopak w skórzanej kurtce jest prawdopodobnie chory psychicznie - ale to już nie mój problem, byle się do mnie nie zbliżał - musiałam iść do szkoły. Dziś miałam oddać projekt panu Alaricowi, ale nie jestem pewna czy jest dobry, za względu na ostatnie wydarzenia. Gdy dałam kartki w jego ręce, tylko westchnął. Usiadłam na swoim miejscu i  zobaczyłam Stefana jak siedzi w kącie klasy i czyta tomik poezji, eh? Ale taki właśnie jest, delikatny, czarujący i lubi zaskakiwać. Chyba wziął do siebie moje słowa, gdy wczoraj wyszłam. "Wampiry? To nie Zmierzch! Może jeszcze istnieją czarownice i wilkołaki?".
No nic, czas zacząć historię. Nie miałam głowy do niej, gdyż cały czas miałam przed oczami, trzymającego mnie za szyje tego chłopaka...
- Caroline! - krzyknął Alaric, a ja się mocno przestraszyłam. - Wiem, że moje lekcje są bardzo ciekawe, ale mi się wydaje, że właśnie się skończyła - uśmiechnął się, a ja dopiero zauważyłam, siedzę w klasie sam na sam z nauczycielem.
- Przepraszam - odpowiedziałam wycierając zaspane oczy, po czym wyszłam. Myślałam, że się spale ze wstydu, więc opuściłam szkołę. Tak uciekłam z lekcji, nie chciałam na nich siedzieć. A zwłaszcza w jednej klasie ze Stefanem, czy to źle? Nie wydaje mi się.
Żeby nikt mnie nie zauważył poszłam lasem, tam przerzedłabym drogę niezauważona. Wspięłam się pod małą górkę, ale znów poczułam ten uścisk co wczoraj oraz w pierwszy dzień szkoły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka, który nadal miał ubrany tą skórzaną czarną kurtkę. Na serio? On nie ma własnego życia? Przestraszyłam się.
- Witaj, złotowłosa. Stefana już tu nie ma! Jesteś sama ze mną, ale długo nie będziesz! - otworzył usta i mnie ugryzł. Próbowałam się wyrwać, lecz był za silny. Zamknęłam oczy i zasnęłam. 

Pół godziny później
 Obudziłam się, leżąc na ziemi. Podniosłam głowę i przestraszyłam się, gdy poczułam krew na moich ustach. Wstałam i zobaczyłam siedzącego pod drzewem Stefana. 
- Stefan.. Co się stało? - czułam ból przeszywający moją głowę.
- Damon się stał, miałaś szczęście, że widziałem jak wychodziłaś ze szkoły i wiesz co? Nie dobrze robisz panno Forbes - uśmiechnął się żartobliwie, a ja nie miałam ochoty na żarty. 
- Czemu mam usta od krwi? - Spytałam, wycierając je w rękaw granatowej bluzy.
- Przybyłem tu za późno. Damon wysysał z Ciebie prawie wszystko. Umierałaś i nie miałem innego wyjścia. Musiałem uratować Ci życie - Powiedział jak jakiś bohater.
- Znowu bajeczka o wampirach? Daj spokój, okej? - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego lodowato.
- Na prawdę mi nie wierzysz!? Caroline, a jak myślisz? Jakie jest inne wytłumaczenie na to?! Masz? Bo ja nie! - zaniemówiłam. - Krew wampira uzdrawia, jeśli ją wypijesz, tylko postaraj się nie umierać, bo inaczej.. - uspokoił się. 
- Jesteś jak on? - zapytałam zrozpaczona.

Dwa dni później
Minęły dwa dni, które zmarnowałam bezczynnie w domu, udając chorobę przed matką. Nie umiem zebrać myśli, nie umiem w to uwierzyć, a może po prostu nie chce tego? Przecież to jest niemożliwe, takich rzeczy nie ma w realnym świecie, nie ma i koniec. Jest jedno racjonalne wytłumaczenie, Stefan i cały ten Damon, są po prostu chorzy. Mówią bzdury. Chyba, że jestem w jakiejś nie śmiesznej już, ukrytej kamerze, to wydaje się bardziej prawdopodobne. 
- Caroline! - Usłyszałam krzyki mojej matki. - Złaź w tej chwili na dół i pomóż mi w zakupach.
Niechętnie zdjęłam słuchawki z uszu, i zwlekłam się z łóżka, kiedy doczłapałam się do kuchni, moja matka, słynna szeryf Forbes, poradziła sobie sama.
- Ile można czekać? - Przewróciłam oczami i zajrzałam do jednej z reklamówek, wyciągając sok grejpfrutowy. - Jak się czujesz? - Przyłożyła mi rękę do czoła. - Nie czuję gorączki, jutro możesz iść do szkoły.
- Ale bardzo boli mnie brzuch.. mogę zostać jeszcze w domu? - Zakaszlałam sztucznie.
- Caroline.. - Westchnęła. - Wiem, że nie jest ci łatwo, ale nie możesz opuszczać zajęć, czas wyjść do ludzi, poznać kogoś nowego.. - Próbowała grać troskliwą mamusię, a ciekawe gdzie była przez dziesięć lat od rozwodu? Odepchnęłam jej ręce i wszyłam z domu. Było chłodne popołudnie, a ja zapomniałam zabrać czegoś do okrycia się. Chciałam iść tam gdzie nikt mnie nie znajdzie, dlatego wybrałam się do lasu, oczywiście wcześniej się przygotowałam, zabrałam ze sobą gaz pieprzowy, z którym nie rozstaje się od dwóch dni, taka sytuacja więcej już się nie powtórzy, a jak tak, to będę przygotowana. Przez chwile pomyślałam, że gaz pieprzowy nie przyda się na wampiry, ale.. one nie istnieją. To tylko dwójka chłopaków z zaburzeniami mózgowymi, czy jakkolwiek to nazwać.
Kiedy stwierdziłam, że się zgubiłam, wyszłam na polanę na której stał opuszczony kremowy dom. Ha! Caroline Forbes nigdy się nie gubi, ma niezwykłą orientację w terenie. Choć ten widok przyprawiał o dreszcze. Wzruszyłam ramionami i chciałam odejść, kiedy wybiegła z niego Bonnie, ciekawe co ona tam robiła.
- To zadziała, naprawdę. - Zauważyłam za nią tego samego mężczyznę, który nazwał mnie Lidią. Jak on się nazywał? Klaus? - A kiedy skończę nie chce cię więcej widzieć, mój dług będzie spłacony, jasne? - Wymamrotała, rysując na około niego, krąg z soli.
- Ja ostatnie słowo. Rób co tutaj mam do ciebie należy, a może przeżyjesz. - Co on takiego wygaduje?!
Gdy dziewczyna skończyła rysować krąg, stanęła przed nim i zamknęła oczy.
-  Phoematos manex un domo hax fero adiuvex. Phomeatos manex. Phomeatos manex un domo hax fero adiuvex. - Ziemia zadrżała, a wiatr się wzmógł. Świece obok kręgu rozbłysły, kolejna wariatka? Pisnęłam. W tym momencie obydwoje mnie zobaczyli, wszystko wróciła do wcześniejszego stanu. Oprócz mnie, ostatnie co pamiętam to upadek na ziemię.


Koniec.

Trochę krótki, ale bardzo mi się podoba/ Lodo Comello

6 komentarzy:

  1. Dziwne, że Caroline nie wierzy w wampiry, skoro ma na to jawne dowody. Chociaż nie wiem, czy sama uwierzyłabym w nie, pomimo wszystkiego. Uwielbiam Stefana, jak ją broni, jest świetnie. <3
    Rozdział jest cudowny i po prostu kocham Was za to, że piszecie i za to, jak piszecie. :D Czekam na nn. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, udanej majówki i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak: obie sposób pisania macie fajny, ale jakoś ta historia mi nie leży. Caroline nie wierząca w wampiry? Dziwne...zgroza. ... nie no żartuje. Będę dalej czytać bo czekam na spikniecie się Klausa i Care.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzy, ale na razie. Wiesz chyba każdemu było by na początku trudno uznać coś takiego za prawdziwe, nie sądzisz? Łatwiej sobie wymówić to, w co chcemy wierzyć sami xD

      Usuń
  3. WITAM! :D Ogłaszam, że zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej szczegółów na http://we-have-immortality-tvd.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dalczego w takim momecie?!
    O co chodziło z Bonnie i Klausem
    ALe jestem ciekawa
    I Damon stary zły Damon
    To lubię
    Z niecierpliwością czekam na next
    pozdrawiam
    Aqua :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ! :*
    Wyłapałam chyba z jakieś dwa błędy.
    - Mrrr.. - Próbował zamruczeć jak "kto", ale zbytnio mu to nie wszyło.
    - "Choć", musisz w końcu poznać prawdę. - Oh, poważnie, dziękuję że tak wcześnie...
    Chyba "chodź" powinno być, ale nie wiem. Sama ma takie same błędy, no prawie. Życzę wam weny, pomysłów i pozdrawiam gorąco :*
    Zapraszam na mojego "nowego" bloga:
    http://love-hate-klaus-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Uszanuj naszą pracę i skomentuj. To dużo dla nas znaczy. I cieszymy się, że tutaj jesteś.

Obserwatorzy