Dear Diary!
"Każdy ma taki świat, jak widzą jego oczy."
***
- Słyszałam, że świat jest piękny.
- Podobno.. jeśli nie widzisz tego, czego nie każdy chcesz zobaczyć.
Obudziłam się z ciarkami na całym ciele, moje plecy pokrywał zimny pot. Czułam zmęczenie, nie fizycznie, ale psychiczne.
Mój oddech przyśpieszył kiedy zorientowałam się, że nie leże w moim ciepłym, przytulnym pokoiku, tylko na starym i na dodatek wytartym materacu w opustoszałym domu. Ściany już dawno zostały pokryte grzybem, ramy okien wyłamane, a dach w niektórych miejscach przedziurawiony.
Wstałam. Co było błędem, złapałam się parapetu by utrzymać się na nogach. Wyglądając przez okno, zobaczyłam że świta. Przymknęłam oczy, byłam tu całą noc?
Przecież ostatnie co pamiętam to upadek.. przy drzewie. Jak ja znalazłam się w środku? Momentalnie obmacałam się po całym ciele, mając nadzieję, że żaden obślizły typ mnie nie dotykał. Kiedy odetchnęłam z ulgą, usłyszałam zbliżające się kroki. Podniosłam coś, co przypominało kawałek drewnianej ramy i gdy tylko cień przekroczył próg, zamachnęłam się - oczywiście dla środków ostrożności - za nim zdążyłam wykonać jakikolwiek inny ruch, leżałam na podłodze trzymając się za głowę i krzycząc z bólu, gdy spojrzałam w górę, ujrzałam Bonnie z wyciągniętą ręką i majaczącą coś pod nosem. Kiedy wypuściłam z uścisku drewno, automatycznie mój ból przeszedł, oparłam się o zagrzybiałam ścianę i zamknęłam oczy.
- Bonnie.. - Wyszeptałam zdyszana. - Czas byś mi wszystko jeszcze raz wyjaśniła.
- No.., bo upadłaś, tak? I Klaus Cię tutaj zaniósł. - mówiła powoli, mimo tego nie wiedziałam o czym mówi.
- A kim jest ten Klaus? - nadal wszystko mi się mieszało w głowie
- Oj, Caroline. To jest nieważne. Może pójdziemy się razem przejść? - dziewczyna się uśmiechnęła, ale ja zaprzeczyłam kręcąc głową. - Czemu?
- Mogę porozmawiać z tym Klausem? - zapytałam po minucie niezręcznej ciszy
- Tak.. zaraz co? Nie! To nie jest najlepszy pomysł! - zaczęła mi wymachiwać rękami, przed twarzą, a ja objęłam ją zabójczym wzrokiem.
- Czemu? Chcę mu podziękować, za to, że mi pomógł. Czemu mi nie pozwalasz!?- byłam zniecierpliwiona.
- Caroline, nie. A teraz, dobrze będzie jak sobie pójdziesz. - na początku nie zrozumiałam, ale po chwili dotarło do mnie, że dziewczyna mnie wyrzuciła.
- Dobra, fajnie! - i wyszłam z dziwnego domu.
Na początku nie wiedziałam co ze sobą zrobić, lecz zdesperowana postanowiłam pójść do Mystic grill'a. Usiadłam przy barze i zamówiłam wodę. Nie miałam ochoty pić.
- Hej, Caroline. - dopiero po chwili zauważyłam, że obok mnie cały czas siedział Stefan.
- Stef. Przepraszam, jestem głupia. Nie zauważyłam Cię - uśmiechnęłam się z własnej głupoty, chłopak popijał whisky. - wszystko w porządku?
- Wszystko jest dobrze, czekaj Stefan. Wiesz może gdzie mogę znaleźć nijakiego Klausa? - miałam ochotę rzucić się z mostu.
- Klausa? - chłopak najwyraźniej zdziwił się jak wypowiedziałam do imię. - Nie! Nie szukaj go, obiecujesz, Caroline? - wzruszyłam ramionami, a chłopak wstał - Muszę iść do toalety. Poczekasz na mnie, tutaj? - zaśmiał się, a ja nie zdziwiłam się, jak musi iść do ubikacji po trzeciej szklance alkoholu.
- Wiem, gdzie możesz go znaleźć. - podniosła brwi. - Więc jak, chcesz? - nie miałam nic do stracenia, więc zgodziłam się pójść za dziewczyną.
- Jestem Caroline, a Ty? - spojrzałam na dziewczynę, a ona nadal miałam uniesiony kącik ust.
- Katherine, chociaż nie wiem czy Ci będzie to potrzebne, bo widzisz mnie pierwszy i ostatni raz - powiedziała to dość pewnie, a ja jej nie zrozumiałam, ale nie przejmowałam się tym.
Po około 15 minutach drogi znalazłyśmy się na nieznanej mi ulicy, a następnie Katherine, otworzyła mi wielkie drzwi z napisem "Rezydencja Mikaelson'ów"
- Katherine! Mówiłem Ci, że nie masz wchodzić bez mojego pozwolenia! - usłyszałam znikąd głośny krzyk, męski krzyk, a wtedy na korytarz wszedł chłopak. Kojarzyłam go skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć. A, tak, racja, To ten wariat.. wampir, który pomylił mnie z jakąś Lidą, ekhem. Ubrany był w czarną koszulę i również czarne spodnie. Jego włosy były rozczochrane, miał dwudniowy zarost, a w prawej ręce trzymał pędzel umazany czerwoną farbą.
- To Caroline, chciała z tobą porozmawiać. - Warknęła dziewczyna i weszła do środka. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, wyglądał na wściekłego. Speszona odwróciłam wzrok.
- Chciałam ci podziękować.. - W sumie to za co, Caroline? - Dziękuję, że mnie znalazłeś i zaniosłeś do tego domku.. - Czułam, że serce mi przyśpiesza. Jego mina nadal się nie zmieniała, wyglądał jakby miał ochotę skoczyć mi do gardła.
- Caroline, tak? - Gdy się odezwał, poczułam ciarki na ciele. - Ciekawią mnie twoje więzy krwi. Bardzo przypominasz mi pewną osobę, ale to nieważne, chcesz się odwdzięczyć? To przynieś mi swoje drzewo genealogiczne. A teraz idź stąd za nim wróci moja siostra, Rebekah. Nie przepada za gośćmi. - Zatrzasną mi drzwi przed nosem, zero kultury, zero.
I nie, nie przyniosę mu mojego drzewa genealogicznego, czy to nie jest bardziej... hm, osobiste? Podziękowałam, wystarczy. Eh.
~*~
- Czarownice? - wstałam z podłoża i zakryłam twarz dłońmi. - Najpierw wampiry, a teraz czarownice? Bonnie, a jak ja ogółem się tutaj znalazłam? - znów zaczęłam się rozglądać po zniszczonym budynku, a czarnoskóra westchnęła.- No.., bo upadłaś, tak? I Klaus Cię tutaj zaniósł. - mówiła powoli, mimo tego nie wiedziałam o czym mówi.
- A kim jest ten Klaus? - nadal wszystko mi się mieszało w głowie
- Oj, Caroline. To jest nieważne. Może pójdziemy się razem przejść? - dziewczyna się uśmiechnęła, ale ja zaprzeczyłam kręcąc głową. - Czemu?
- Mogę porozmawiać z tym Klausem? - zapytałam po minucie niezręcznej ciszy
- Tak.. zaraz co? Nie! To nie jest najlepszy pomysł! - zaczęła mi wymachiwać rękami, przed twarzą, a ja objęłam ją zabójczym wzrokiem.
- Czemu? Chcę mu podziękować, za to, że mi pomógł. Czemu mi nie pozwalasz!?- byłam zniecierpliwiona.
- Caroline, nie. A teraz, dobrze będzie jak sobie pójdziesz. - na początku nie zrozumiałam, ale po chwili dotarło do mnie, że dziewczyna mnie wyrzuciła.
- Dobra, fajnie! - i wyszłam z dziwnego domu.
Na początku nie wiedziałam co ze sobą zrobić, lecz zdesperowana postanowiłam pójść do Mystic grill'a. Usiadłam przy barze i zamówiłam wodę. Nie miałam ochoty pić.
- Hej, Caroline. - dopiero po chwili zauważyłam, że obok mnie cały czas siedział Stefan.
- Stef. Przepraszam, jestem głupia. Nie zauważyłam Cię - uśmiechnęłam się z własnej głupoty, chłopak popijał whisky. - wszystko w porządku?
- Wszystko jest dobrze, czekaj Stefan. Wiesz może gdzie mogę znaleźć nijakiego Klausa? - miałam ochotę rzucić się z mostu.
- Klausa? - chłopak najwyraźniej zdziwił się jak wypowiedziałam do imię. - Nie! Nie szukaj go, obiecujesz, Caroline? - wzruszyłam ramionami, a chłopak wstał - Muszę iść do toalety. Poczekasz na mnie, tutaj? - zaśmiał się, a ja nie zdziwiłam się, jak musi iść do ubikacji po trzeciej szklance alkoholu.
~*~
Gdy Stefan poszedł do toalety w końcu byłam sama, mogłam przetrawić wszystkie wiadomości z kilku ostatnich dni. Po pierwsze jak to możliwe, że wampiry, tak, nazywajmy rzeczy po imieniu, chodzą za potrzebą fizjologiczną? Albo to.. nie raz widziałam Stefana chodzącego po słońcu, czemu się nie spalił? Przecież teoretycznie powinien. - Nie to żebym chciała! - Albo chociaż nie błyszczał jak Edward ze Zmierzchu? Czy wychowaliśmy się w kłamstwie o nadprzyrodzonym świecie? Czy wszystkie bajki, legendy, książki i filmy kłamały? Na to wygląda, nic nie jest takie jak kiedyś. Jeżeli zna się prawdę, nie ma już od niej ucieczki.
Druga sprawa, wampiry mają siłę perswazji, tak? To dlaczego ja pamiętam? Czyżby jestem odporna, wyjątkowa, jedyna? Całkiem nieźle brzmi. A nie, wróć. Werbe coś w mojej bransoletce, pamiętam.
Ciekawa jestem czy da się zabić na przykład takiego Damona, wodą święconą? Bo one się tego boją, prawda? Czy to tylko kolejny mit?
I jak zostać wampirem? Wystarczy tylko jedno ugryzienie? Jak tak to ja.. nie. Nie jestem wampirem, prawda? Choć kilka dni temu jak ugryzłam się w wargę zlizałam krew, ale nie.. Nie błyszcze tak jak Edward.
Wampiry, wilkołaki, czarownice i zombie. To ostatnie pozwoliłam sobie dodać bo skoro reszta istnieje to dlaczego zombie mają nie? No właśnie. Kiedyś nigdy bym nie uwierzyła w te bajeczki, ale dzisiaj, wierzę. Choć nadal jest to dla mnie niedorzeczne, ale za dużo już widziałam. Nadal jednak mam nadzieję, że to zwykły sen.
~*~
- Ekm.. My się znamy? - Odłożyłam szklankę na stolik, i postanowiłam wyjść na zewnątrz, ale zatrzymała mnie, wbijając paznokcie w ramię.
- Ej? - Na ziemię sprowadziła mnie jakaś dziewczyna. Była dość ładna, długie kręcone brązowe włosy i ciemnie oczy. Ubrała była w czarną skórę, co oni z nią mają?! - Mówię do ciebie już drugi raz?! - Warknęła, dosiadając się. - Więc, szukasz Klausa - uśmiechnęła się pogardliwie.
- Wiem, gdzie możesz go znaleźć. - podniosła brwi. - Więc jak, chcesz? - nie miałam nic do stracenia, więc zgodziłam się pójść za dziewczyną.
- Jestem Caroline, a Ty? - spojrzałam na dziewczynę, a ona nadal miałam uniesiony kącik ust.
- Katherine, chociaż nie wiem czy Ci będzie to potrzebne, bo widzisz mnie pierwszy i ostatni raz - powiedziała to dość pewnie, a ja jej nie zrozumiałam, ale nie przejmowałam się tym.
Po około 15 minutach drogi znalazłyśmy się na nieznanej mi ulicy, a następnie Katherine, otworzyła mi wielkie drzwi z napisem "Rezydencja Mikaelson'ów"
- Katherine! Mówiłem Ci, że nie masz wchodzić bez mojego pozwolenia! - usłyszałam znikąd głośny krzyk, męski krzyk, a wtedy na korytarz wszedł chłopak. Kojarzyłam go skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć. A, tak, racja, To ten wariat.. wampir, który pomylił mnie z jakąś Lidą, ekhem. Ubrany był w czarną koszulę i również czarne spodnie. Jego włosy były rozczochrane, miał dwudniowy zarost, a w prawej ręce trzymał pędzel umazany czerwoną farbą.
- To Caroline, chciała z tobą porozmawiać. - Warknęła dziewczyna i weszła do środka. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, wyglądał na wściekłego. Speszona odwróciłam wzrok.
- Chciałam ci podziękować.. - W sumie to za co, Caroline? - Dziękuję, że mnie znalazłeś i zaniosłeś do tego domku.. - Czułam, że serce mi przyśpiesza. Jego mina nadal się nie zmieniała, wyglądał jakby miał ochotę skoczyć mi do gardła.
- Caroline, tak? - Gdy się odezwał, poczułam ciarki na ciele. - Ciekawią mnie twoje więzy krwi. Bardzo przypominasz mi pewną osobę, ale to nieważne, chcesz się odwdzięczyć? To przynieś mi swoje drzewo genealogiczne. A teraz idź stąd za nim wróci moja siostra, Rebekah. Nie przepada za gośćmi. - Zatrzasną mi drzwi przed nosem, zero kultury, zero.
I nie, nie przyniosę mu mojego drzewa genealogicznego, czy to nie jest bardziej... hm, osobiste? Podziękowałam, wystarczy. Eh.
~*~
Wychodząc z posiadłości "Mikaelson'ów", spojrzałam na zegarek. Dochodziło wpół do dziewiątej, a niebo było już granatowe, ulice puste i dochodziła pełnia. Na dodatek rozchodziła się delikatna mgła. Normalnie jak w horrorze - pomyślałam idąc chodnikiem.
Wydawało mi się, że przeszłam już z dwa kilometry, ale patrząc w tył nadal widziałam czubek rezydencji. Westchnęłam, robiło się co raz chłodniej, a ja nie miałam żadnej bluzy. Co raz ciemniej, a na ulicy nie było żywiej duszy. Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam trzask łamanych gałęzi. Pomacałam się po spodniach i wyjęłam z nich gaz pieprzowy. Niestety - może to i lepiej?! - z lasu wybiegł jakiś chłopak, upadł na środek ulicy i zaczął się zwijać z bólu. Bez wahania podbiegłam do niego. Okazało się, że chłopak nazywa się Tyler Lockwood. Chodzimy razem na angielski, chemię i hiszpański. Średnio się uczy, jego ojciec jest burmistrzem. Przez co wszystko uchodzi mu na sucho. Zamieniliśmy dosłownie trzy słowa. "Masz pożyczyć ołówek?" Spytał mnie kiedyś na hiszpańskim. Jego ciemne włosy były mokre od potu, wysportowana sylwetka, zgięta w pół. A oczy.. niegdyś niebieskie, a teraz zielone, jak u zwierzęcia. Może to przez światło księżyca?
- Uciekaj.. - Powiedział prawie niesłyszalnie. Jedną ręką podtrzymywałam jego głowę, a drugą chciałam zadzwonić po pogotowie. Ale resztkami sił, wytrącił mi telefon z dłoni. - Uciekaj, proszę.. - Powtórzył się. W jego tonie głosu było słychać cierpienie i ból, nie mogłam go zostawić.
- Nie zostawię Cię, nie mogę. - Oznajmiłam łamiącym się tonem, i próbowałam zdjąć z niego skórzaną - naprawdę? - kurtkę, by zobaczyć czy odniósł jakieś obrażenia. Usłyszałam kolejny trzask, obejrzałam się za siebie, nic nie było widać. I znowu trzask, i jeszcze jeden, i następny. Brzmiały jak.. łamane kości. Powoli spojrzałam na Tylera, jego ciało wyginało się co raz bardziej, odskoczyłam. Gdy podniosłam głowę jego ubrania leżały podarte, a przede mną stał... wilk.
Koniec.
***
Szczerze? To osobiście jestem zadowolona jedynie z końcówki tego rozdziału. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.
Może dlatego, że jest już późno, a ja zamiast spać to pisze, no eh, nie wiem, naprawdę. Nie bijcie.
+ Pozdrowienia dla Agnieszki, która pomagała mi z godzinami pełni, tak. I tak stwierdzam, że powinny być mniej więcej wyznaczone godziny xD
Co Wy powiecie? / Aleks.
+ Co sądzicie o najnowszym odcinku TVD 5x21?
Jestem fanką Deleny, ale serce mi pękło. / Aleks.
+ Co sądzicie o najnowszym odcinku TVD 5x21?
Jestem fanką Deleny, ale serce mi pękło. / Aleks.
Mnie tam się podoba. :D Nawet bardziej niż podoba! Rozdział był świetny. Już widać, że idzie Wam coraz lepiej. :D Zawsze, jak czytam rozdział, to mam tyle w głowie, a jak zaczynam pisać komentarz to pustka. Głupie to. :(
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie Stefan się zapodział, hahah. Nie nic. xD Ale zniknął na tak długo. xD O! Katherine! <3 Fajnie, że się pojawiła. :D A Klaus... brak słów. Zero kultury, no poważnie, hahah. xD Zamiast cieszyć się, że podziękowała, to ten jeszcze ma wymagania. Chciałby, phi.
No i końcówka. Wspaniała! :D Jeny, mam nadzieję, że Tyler jej nie zagryzie na śmierć. :o
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, radości, zdrowia, słoneczka, ciepełka i miłego tygodnia. <3
PS. Nie mam słów. :( Biedny Stefan, po prostu ahdsjhd. Tego się nie spodziewałam... Do tego nie będzie Steroline. :( Mam nadzieję, że go przywrócą. Ciągle nie mogę się otrząsnąć. :(
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
ja to koccchhhhhhaam!
OdpowiedzUsuńps. wpadnij do mnie http://niesmiertelny-czlowiek.blogspot.com/